Jak się zachować
Raporty piszemy wyłącznie na temat tego, że któraś strona nie działa (lub o tym, że jest cenzura tego tematu na konkretnych mediach społecznościowych i na czym polega). Wliczają się tu także przypadki działania kulejącego, np. "mija 5-10 sekund, zanim w ogóle cokolwiek się pojawi w przeglądarce" (nawet w Torze tak nie powinno być! a co dopiero normalnie bezpośrednio z typowego łącza internetowego). Jeśli strona Twoim zdaniem działa, nie dostrzegasz problemu w ogóle jakiegokolwiek, to nie pisz nic. Tzn. na upartego to nawet możesz pisać, ale nie w dziale (tj. z tagiem) Raporty, tylko w Dyskusjach.
Sposób pisania raportów o niedziałaniu strony
Jeśli znacie ten język, byłbym wdzięczny za pisanie po polsku i potem, np. pod kreską (----------), to samo po angielsku. W tytule też (na zasadzie "pol. / ang."), np. "bandycituska.com niedostępna / bandycituska.com inaccessible" (albo np. "offline" czy tytuły w rodzaju "xp.pl nie otwiera się / xp.pl doesn't open", "bandycituska.com, xp.pl nie działają / bandycituska.com, xp.pl don't work" itp.).
Proszę co najmniej w przybliżeniu określić, kiedy nie działało, z jakich rodzajów łączy (np. Orange Światłowód / Internet UPC), jakie usługi (https? http? może też jakieś inne, jeśli znacie się na tym: ssh/ftp/... - dotyczy serwerów host5.xp.pl i host6.xp.pl), czy przez Tor Browser również (jeśli macie Państwo ten program), czy za każdym razem - ponadto jeśli problem jest przewlekły albo w przypadku, gdy sprawdzaliście też, jak jest u znajomych, też proszę o tym wspomnieć.
Rzadka sprawa, ale wspomnę jeszcze to:
Znasz się na Linuksie? To możesz załączyć jeszcze dodatkowy raport, taki, który już wyraźnie pokazuje, po stronie którego operatora internetowego jest problem (najprawdopodobniej: ściśle w serwerowni przy moim serwerze). Odpowiednie polecenie to sudo ./CP_traceroute --tcpinsession nazwa.serwera. Szczegóły co do tego, o co chodzi i jak ten wspaniały program zainstalować, są omówione na następujących stronach internetowych: pierwsza (pod nagłówkiem "Navigating complexity…"), druga (instrukcja instalacji). Dla porównania, żeby udowodnić, że coś mataczą przy połączeniach TCP, możesz też wkleić wynik polecenia mtr lub traceroute, czyli zwykłego traceroutowania.
Nie bójmy się mówić prawdy.
Zapewniam, że to nie jest nielegalne. Wręcz przeciwnie, za takie rzeczy aż nawet powinien być order państwowy. Sprawa dotyczy też być może portalu xp.pl, a przecież wolność prasy (i innych środków społ. przekazu) jest wartością konstytucyjną - art. 14 Konstytucji RP - i jako zasada ustrojowa nie może podlegać ograniczeniom w ustawach. Prasa, strony www itd. muszą mieć prawo funkcjonować, choćby komuś się jakieś szczegóły z jej działalności nie podobały. Wolności i prawa mogące podlegać ograniczeniom są w rozdz. II Konstytucji (vide art. 31 ust. 3), a nie I. Jak tłumaczył TK - to to już pokazuję w innym wątku na tym forum - zasada wolności prasy i innych środków społecznego przekazu ma 3 aspekty, z których jeden to swoboda w ogóle prowadzenia działalności w tej dziedzinie. Tego nie ma w odniesieniu do Internetu, jeśli w ogóle strony www nie da się prowadzić lub w każdym razie jest niekonstytucyjnie, jeśli państwo zamiast zapewniać wolność to jej przeciwdziała.
W miarę możliwości proszę załączać wideo.
Wideo można wykonać telefonem komórkowym. Oczywiście możecie Państwo to pominąć, ale to by bardzo mi pomogło w rozeznaniu sytuacji i podniosło wartość dowodową Państwa raportu - bardzo o to proszę. Na nagraniu przydałoby się nie tylko pokazanie, że dana(-e) strona(-y) się nie otwiera(ją), ale też, że jakieś popularne inne (np. wp.pl, google.com) się otwierają.
Jeśli nie umiecie załączyć wideo (lub nie nagrywało się, gdy sprawdzaliście, a zjawisko znikło i teraz to już jest OK), to chociaż napiszcie opisowo, co się stało, tj. np. czy w przeglądarce już po sekundzie od zatwierdzenia adresu strony www wyskoczył błąd, czy np. trzeba było czekać rzędu 15 s (lub może 30 s), oraz jaki konkretnie był ten błąd/niewłaściwy efekt.
A możesz wyjaśnić, jak załadować wideo ze smartfona?
Pierwsza opcja to wrzucić film na swój kanał YouTube (aplikacją mobilną YouTube Studio). Wtedy można dać link do filmu. Druga opcja to pobranie pliku do komputera - Dyskiem Google lub przez złącze USB. Potrzeba do tego przejściówki z USB (zwykłe duże złącze) na, zależnie od telefonu, najczęściej USB-C lub ewentualnie microUSB. Po podłączeniu komputera może paść pytanie o tryb pracy, odpowiedź brzmi "transfer plików". W typowym przypadku (smartfon z Androidem) plik wideo z kamery jest w \DCIM\Camera.
Usługi (porty), które powinny działać na serwerze
ICMP (np. zwykły ping), FTP (port 21), IRC (porty 6667 i TLS 6697), SMTP i submission (25 i 587), DNS (port 53), IMAPS (993), SSH (22), HTTP (80), HTTPS (443). Działanie portów można sprawdzić np. programem PuTTY wybierając Other: Telnet. Jeśli dany port jest zablokowany, to wyskoczy błąd połączenia w ciągu najwyżej 30 sekund od próby połączenia.
Naprawdę założycielowi tej grupy te strony normalnie działają (chociaż innym prawdopodobnie nie!).
Mogę pokazać film, jeśli ktoś potrzebuje (z czasem w narożniku), pokazujący wejście na stronę przeglądarką w dowolnie wybranym przez Państwa momencie oraz podgląd tego, co przechodzi przez łącze, na programie Wireshark, że rzeczywiście ta komunikacja mi działa, oraz listę reguł firewalla iptables na serwerze (chcecie sprawdzić jakiś inny firewall linuksowy? też mogę, tylko podajcie nazwę). Nie powinno być żadnych blokad i jak ja patrzę, to ich nie ma. Mogę zrobić Wam później na ten temat jakąś transmisję na żywo na YouTube'ie.
Pamiętajmy o podaniu, która strona nie działa
Obie? Jedna z nich? Jeśli xp.pl, to czy nie działa też serwer host5.xp.pl (np. po adresie https://host5.xp.pl/mail/)? Domena xp.pl raz ma adres IP serwera host5.xp.pl, a raz serwera host6.xp.pl (tego, który jest też od bloga bandycituska.com), zależnie od tego, który akurat (losowo) nameserver był odpytany - pierwszy czy drugi. Różnie bywa: raz jeden z moich 2 serwerów obsługuje, raz drugi. W związku z tym samo podanie, że padło xp.pl, nie wyjaśnia, czy jest problem z serwerem host5, czy host6, a może w danej chwili z oboma.
A nie uważasz, że to jest sprawa tylko 1 osoby? Ty masz problem. Mnie to nie dotyczy. Czemu miał(a)bym Tobie pomagać?
No cóż, jak normalny człowiek styka się z przypadkiem, że człowieka katują całodobowo od ponad 12 lat, nie dają mu spać po nocach, non stop do tego (jakby tego było mało) przeprowadzają ataki wandalizmu na jego komputer (rozkazy falowe czy inne takie włamania nieudokumentowanymi publicznie nieomawianymi metodami), po prostu niszczą mu życie, to współczuje, stara się pomóc, chociaż minimalnie mu ulżyć, a już zwłaszcza (jeśli to aż świata polityki sięga) widzi w tym słuszny bodziec do realizowania się jakiejś naprawy polityki, no ale cóż, jeśli ktoś jest zdegenerowaną kreaturą, to oczywiście to już może spotkać się ze wzruszeniem ramionami. Mam nadzieję, że z Tobą to jednak nie tak źle. W każdym razie czas nagli i trzeba przejść do meritum odpowiedzi:
Nie, to nie jest sprawa 1 człowieka, że mafia przejęła całą gospodarkę (a już na pewno sektory nowoczesnego obiegu informacji jak informatyka, telekomunikacja, elektronika) tak, że wszystko zależy od 1 herszta i wszystkie budynki komercyjne przejęto, wyremontowano i narzucono im program określonego kryminalnego wysługiwania się. To nie jest problem tylko mój. To jest problem nas wszystkich.
To tak jest nie tylko w Polsce, bo podobnie zrobiono na skalę globalną, a Polacy są od tego, by nieść wolność i się temu przeciwstawić - tutaj, u poniekąd źródła problemu. Za wolność naszą i waszą!
Niektórzy ludzie nie potrafią nawet w elementarnym zakresie zastosować zasad moralnych, które podobno wyznają, jeśli im media nie dudnią i nie wrzeszczą uniesionym tonem o skandalach i nie grzmią, jak to strasznie się dzieje i że to jest skandal. Bardzo przykro patrzeć na coś takiego - sam(a) pomyśl, czy to od zgiełku w mediach i tamtejszych biadoleń powinno zależeć, czy się robi coś dobrego dla drugiego człowieka i dla kraju. Ja broniąc siebie dążę do naprawy kraju i triumfu demokracji, sprawiedliwości, praw człowieka. Tu nie idzie o jakieś duperele.
Zauważmy, nakaz pewnej elementarnej miłości drugiego człowieka (bliźnich,, a nawet nieprzyjaciół) głosi samo chrześcijaństwo. Nowy Testament w niejednym miejscu podaje, że poświęcenie na rzecz człowieka, z którym się stykamy, a który nie ma zapewnionych elementarnych standardów życia, właściwych ogromnej większości ludzi (czyli tego rodzaju wola dobrego dla drugiego człowieka, miłość), jest to wymóg zbawienia, wymóg po prostu wygranej na Sądzie Ostatecznym (o tak, wierzymy w tę sprawę i to nie jest jakieś najgorsze zło ze strony Boga) - pierwsze z brzegu dobre przykłady: Mt 25:41-43, Jk 1:27, Mk 10:17-22 (i Łk 18:18-23), Mt 9:13, Mt 12:7. Polecam je sobie dobrze przeczytać i wziąć pod uwagę, jeżeli nie jesteśmy chrześcijaami-obłudnikami, tylko po prostu chrześcijanami. Co do papieży to tam ostatnio było od lat bardzo źle, rutynowo co najmniej przyzwalali na zabójstwa w wykonaniu państwowego gangu (oczywiście tylko takie tchórzliwą metodą, bo nie jesteśmy jakimś narodem nożowników czy choćby ludzi z pistoletami - mam tu na myśli metodę medyczną, w szpitalach…), pokazuje to cała seria artykułów mojego portalu xp.pl (chyba też cenzurowany), patrz np. https://web.archive.org/web/20241111102037/https://wiadomosci.xp.pl/kryminalne/polsko-watykanski-establishment-zamieszany-w-zabojstwa-m-in-w/o21xctc. To jest bardzo prosta sprawa: tu nie chodzi o nauczyciela od doktryny wiary i jej zmieniania, tylko o ateistę lub niemalże ateistę. I w tym temacie należy być świętszym od papieża, jeśli nawet (nie wiem, na jakiej podstawie, bo kościoły to remontowało m. st. Warszawa i inne gminy) ktoś by uważał, że on jest dobrze poinformowany - chyba każda normalna-porządna osoba to rozumie.
Jeszcze jest taki problem, czy ta strona bandycituska.com to na pewno przez tego człowieka jest prowadzona, bo może jednak nie?... Otóż zdecydowanie tak, swój blog na temat prześladowań i politycznej nagonki podsłuchowej prowadzę od 2012 r. (raptem kilka lat po rozpoczęciu podsłuchowego kryminalizowania gospodarki), można to sprawdzić na web.archive.org, tylko trzeba pamiętać, że domena się zmieniała. Najpierw była to www.sysplex.pl, potem od chyba 2013 r. (połowy) czy 2014 jeszcze domena druga: bandycituska.pl, którą teraz reaktywuję (z uwagi na to, że aktualna, czyli stosowana od 2015 r. bandycituska.com jest z archiwum wyłączona - nieopatrznie o to swego czasu poprosiłem). Stara sprawa i tradycję mając te moje skargi na kryminalizację i autorytaryzację w gospodarce. Pamiętajcie, chcą przepchnąć, że wszystko od tych politycznych hersztów na górze, a jak ktoś nieposłuszny, to go wywalają z budynku albo kontrolę skarbową wszczynają i ma proces karny o przestępstwa skarbowe.
Za pomoc Tobie to pewnie w ogóle będzie "dożywocie" na rynku pracy…
Nie, bynajmniej. Co to w ogóle za pomysł, nie z tej bajki i obcy naszej kulturze i wartościom, w ogóle z nimi sprzeczny -- nie wiem, kto i dlaczego miałby coś takiego wdrażać. Że jak ktoś mi pomaga, to potem na rynku pracy (jak np. skończy studia) on następnie już nie osiągnie powodzenia? Bynajmniej. To jest drobiazg. To uniwersalna ludzka rzecz przebaczać. Jak mawiał polski papież - nie lękajcie się!
Ale jest art. 266 k.k. o tajemnicy pracodawcy!
To tak nie jest, że ten przepis musi być sprzeczny z Konstytucją i zapewnianiem wolności Internetu przez państwo. Przepis mówi o przyjętym na siebie "zobowiązaniu". Zobowiązania reguluje Kodeks cywilny - Księga Trzecia, pochodzą one z umów, w tym ustnych (chyba, że ktoś woli jakieś ściśle jednostronne, w ogóle nie wobec drugiej osoby, to wtedy Prawo wekslowe, a są jeszcze nadto zobowiązania wywodzące się z orzeczeń sądów, ze sporym polem do uznaniowości w decyzji sądu, jak również mogą one być w stosunkach między osobami narzucane przez ustawę; ponadto istnieje jeszcze pojęcie zobowiązań publicznoprawnych, np. podatkowych, ale nie o nie tu chodzi). Art. 353(1) k.c. - niemalże jako wstęp do ww. księgi: "Strony zawierające umowę mogą ułożyć stosunek prawny według swego uznania, byleby jego treść lub cel nie sprzeciwiały się (...) ustawie ani zasadom współżycia społecznego". Konstytucja też jest ustawą. Takie "zobowiązanie" jest bezskuteczne prawnie!
Niezgodność ww. tajemnicy z zasadą wolności innych środków społecznego przekazu i prasy polega na tym, że nie może przecież być tak, że państwo za pomaganie w tej dziedzinie, niewinne działanie na rzecz likwidowania nieprawidłowości, wsadza do więzień czy nawet choćby tylko kara, skazuje za przestępstwo, nakłada grzywny. Bo to byłoby właśnie sprzeczne z ww. zasadą, że państwo "zapewnia" wolność prasy i środków społecznego przekazu (art. 14 Konstytucji). "Zapewnić" oznacza "zagwarantować". Wymaga to powstrzymania się przez państwo od działań, które w tę wolność prasy uderzają. A zatem w tym zakresie rzekome "zobowiązanie" umowne (tj. dobrowolnie w drodze umowy z drugą osobą na siebie przyjęte) jest jak to się mówi pozbawione ochrony prawnej (por. też art. 5 k.c.).
Ja nie wiem, czy ten przepis karny tak zinterpretują.
Zinterpretują. Abstrahując już od środków anonimowości, jest orzecznictwo Sądu Najwyższego (np. z 24.11.2015, II CSK 517/14; s. 9). "aprobowana w orzecznictwie dyrektywa wykładni w zgodzie z Konstytucją, sprzeciwiająca się przyjmowaniu takich możliwości interpretacji przepisu ustawy, które prowadziłyby do jego niezgodności z Konstytucją, jeżeli możliwe jest również (...), że jest on z nią zgodny. Dyrektywa ta MA ZASTOSOWANIE (...)", dalej o niej jako sposobie rozstrzygania pomiędzy sprzecznymi wykładniami prawa (tu: językową i systemową).
Ale czy ty aby na pewno wszystko dobrze rozumiesz? Ty to raczej nie znasz się na pracy w dzisiejszych czasach… Oni wstawiają w umowie, że mam obowiązek zachować w tajemnicy poufne informacje pracodawcy także po wygaśnięciu umowy. Czy to samo w sobie - ściśle taki obowiązek nieujawniania tajemnic biznesowych także po wygaśnięciu umowy - jest jakieś postanowienie niezgodne z Konstytucją albo ustawami?
No cóż, ciągniemy tu wątek prawny, a i tak bezsporne jest, że sędziowie są skorumpowani i zdolni do zła (inną jeszcze sprawą jest to, czy politycy, a nawet pracodawcy, chcą w ogóle aż takiego zła i takiego mszczenia się, myślę, że w tym temacie nawet Tuska da się pomówić**), w związku z czym istotniejszy temat jest raczej o środkach technicznych zachowania anonimowości, a nie o prawnych aspektach takich tajemnic umownych, ale wyjaśnię, jak ja to widzę. Sama klauzula umowna jest, załóżmy, w miarę zgodna z Konstytucją, już się tu tego nie czepiam, choć może jacyś sędziowie by kręcili nosem na takie dożywotnie zobowiązywanie się w rzeczywistości jedynie wymuszone przez pracodawcę. Że to przesada i pozbawia Cię czegoś, co Ci w rzeczywistości musi przysługiwać (zwłaszcza, że jest coś takiego, jak istota praw konstytucyjnych - można tu uznać, i pewnie w tym kierunku to by poszło, że obejmuje to też rozpowszechnianie i pozyskiwanie informacji o takich rzeczach, które w sumie to każdy może swobodnie zobaczyć, czyli swego rodzaju "reporterskie" szerzenie i pozyskiwanie informacji: por. art. 54 ust. 1 i art. 31 ust. 3 Konstytucji; "istoty" praw konstytucyjnych - można się teraz spierać, co to jest w danym przypadku - nigdy nie można ograniczyć, jak podaje drugi z przywołanych tu przepisów, chyba że w stanie wyjątkowym ogłoszonym zgodnie z Konstytucją i wtedy na podstawie odpowiednich rozporządzeń, natomiast można ograniczyć taką niekonieczną "otoczkę" prawa, jak np. rozpowszechnianie informacji, do których to właściwie nie ma się prawa, jak np. gdy jakaś sprzątaczka zobaczyła jakieś pismo na biurku, nawet np. informację klauzulową, albo gdy ktoś tylko dlatego zna jakąś informację, bo włamał się na serwer lub do budynku - to to oczywiście nie jest coś, co mu przysługuje, to nie jest istota prawa, że aż takie rzeczy, np. nielegalnie zdobyte, zawsze można rozpowszechniać; natomiast to, co każdy może zawsze swobodnie zobaczyć, to chyba nie może podlegać zakazowi rozpowszechniania). No więc w każdym razie to postanowienie umowne o tajemnicach, jeśli jest źle rozumiane, że absolutnie wszystko można ukrywać, to jest niezgodne z prawem i nie ma mocy. Ale oczywiście można też je dobrze rozumieć. Przejdźmy więc teraz do rzeczy.
Należycie pojęte postanowienie umowne o zakazie ujawniania tajemnic implikuje, że pracodawca ma prawo żądać, by określonych informacji - są to wtedy informacje poufne (czy jak zwał, tak zwał, ale coś takiego jest) - stanowiących jego sekrety nie rozpowszechniać. Jednakże zgodnie z art. 5 Kodeksu cywilnego (i należy zawsze brać na to poprawkę, tak wymagają zasady poprawnej interpretacji umów i każdy prawnik wam to powie) nikt nie może czynić ze swego prawa użytku, który by był sprzeczny ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem tego prawa albo z zasadami współżycia społecznego. Przechodząc teraz do dosyć oczywistej interpretacji tych pojęć i zastosowania ich na kanwie niniejszej sprawy, przeznaczeniem prawa do tajemnicy biznesowej jest ochrona różnych innowacyjnych osiągnieć technicznych (czy nawet naukowych) dotyczących przedmiotu działalności danej firmy. Nie jest natomiast zamysłem tego prawa jakieś przepychanie wręcz jakiejś inżynierii społecznej, lansowanie tajemnic narodowych w kwestii tego, co każdy (czy prawie każdy) może sobie samodzielnie zobaczyć, zwalczanie zasady konstytucyjnej ustrojowej odnośnie tego, że państwo ma realizować zasady sprawiedliwości społecznej (art. 2 Konstytucji) itd. Już więc to choćby wypada poza burtę ochrony prawnej, a tutaj właśnie zakwalifikować można tę sprawę niedziałającej telekomunikacji (podobnie jak pewne inne bardzo na bakier z prawem będące ewentualne "sekrety" Waszych firm, Waszych pracodawców). Po drugie, co do zasad sprawiedliwości społecznej, to należy pod tym pojęciem rozumieć zwłaszcza zasady utwierdzone aż w Konstytucji, a także pewne ogólne zasady cywilizacyjne, w tym nawet dotyczące grzeczności (np. "za złe wypada przeprosić"). Również i tutaj taka "tajemnica narodowa" przegrywa, bo właśnie godzi we wspomnianą zasadę konstytucyjną z art. 14.
**) Wg mego bogatego doświadczenia z sądami sędziowie jedynie od wielkiego dzwonu skłonni są do popełniania jakichś istotnych błędów prawnych, np. złego stosowania przepisów, złej interpretacji, pomijania czegoś tam istotnego itd. To dotyczy stricte procesów politycznych (nawet cywilnych, np. ten mój spór o nakaz zapłaty ws. pana Piotra K., notabene chyba od dziesięcioleci co najmniej lekko licząc planowanego), co do zasady oni jedynie są tendencyjni w sprawie ustalania stanu faktycznego sprawy, np. pewnie by niechętnie uwierzyli w jakieś nielegalne podsłuchy w firmie (tak to nawet i w możliwość przekrętów politycznych wierzą i biorą pod uwagę, jest to przecież wyraźnie do poczytania np. w orzecznictwie SN). Myślę, że to pokłosie wykształcenia, dobrych relacji między jak to się mówi doktryną a orzecznictwem (do typowej metodyki sędziów i prokuratorów należy powoływanie się na podręczniki), a także jeszcze dodatkowo długiej drogi do uzyskania statusu sędziego - to by trochę nie wypadało pleść zupełne głupoty, choć i to widywałem (zwłaszcza jakoś tak pomiędzy kwestiami dowodowymi a prawnym, tj. przy stosowaniu prawa). To samo pewnie dotyczy prokuratorów, z wyjątkiem spraw specjalnie odgórnie zleconych. Toteż pewnie nikt tu nawet nie oskarży, chyba że jakoś Tusk i jego telewizja maczają w tym palce czy coś takiego.
Coś jeszcze? Może jakaś tajemnica państwowa?
Nic mi o tym nie wiadomo (Twój szef raczej też jest wstrzemięźliwy i głównie nie na to stawia; Ty również nie masz tu w sposób udowodniony, jeśli pozwolisz sobie mówić na taki temat, należycie rozumianego zamiaru choćby nawet tylko ewentualnego - mianowicie z uwzględnieniem zasady in dubio pro reo wystąpi tutaj brak wymaganego składnika wolitywnego w Twoim zamiarze, tj. sytuacji, że Twoja wola jest tak nastawiona, iż nawet gdybyś wiedział(a) na pewno, że taka informacja niejawna istnieje w dokumencie z klauzulą Tajne, tj. że jest taki dokument i że to spełnia kryteria informacji niejawnej z punktu widzenia obiektywnych faktów, co wiesz w sposób pewny, bo np. dokument taki widziałeś, i tak byś to ujawniał(a) - zawsze możesz przyjąć postawę, masz tutaj wolną wolę i państwo musi to respektować, że gdybyś dostał porządny dowód istnienia klauzuli Tajne na dokumencie i tego, że zawarta tam informacja rzeczywiście z punktu widzenia obiektywnych faktów jest informacją niejawną zgodnie z definicją, to byś sprawy nie ujawniał, ale po prostu takiego dowodu brakuje: taka postawa skutkuje właśnie sytuacją, że nie masz żadnego zamiaru popełnienia przestępstwa, jest to mianowicie dobrze wyjaśnione na Wikipedii, hasło "Zamiar ewentualny", bo - dodajmy - jest jeszcze opcja "zamiar bezpośredni", którego na pewno nikt Ci nie może udowodnić z uwagi na brak udowodnionej pewności po Twojej stronie, że w ogóle jest taka tajemnica państwowa - nie widziałeś/aś przecież dokumentu klauzulowego ani też nie jest to jakaś nie budząca wątpliwości prawnych sprawa, którą by relacjonował jakiś funkcjonariusz zwłaszcza służby specjalnej, jak np. kwestia tego, że ten-a-ten jest szpiegiem polskim, co niewątpliwie podpada pod kryteria informacji niejawnej o klauzuli "ściśle tajne"). Po pierwsze więc i przede wszystkim nie rzuci się nikt na Ciebie dlatego, że głosząc taki czy owaki fakt nie masz odpowiedniego stanu umysłu, czyli zamiaru przestępczego (bezpośredniego lub ewentualnego, z czego w praktyce można próbować przypisać tylko ten drugi z uwagi na plotkowy charakter teorii o tajności i niejasność co do tego, czy sprawę np. konkretnej domeny czy też strony internetowej oklauzulowano).
Mój blog, spod adresu bandycituska.com, nie zawiera żadnych informacji niejawnych (por. art. 265 k.k.). Mam na to oświadczenia z prokuratury (są na blogu - wpis z 05/04/2015, w tym wypowiedź 2:51 "… Możesz sobie artykuł z tego napisać"), prawo europejskie (np. ochrona sygnalistów czy wchodzący wkrótce akt o wolności mediów), a także samą treść polskiej ustawy o ochronie informacji niejawnych. Informacją taką jest - jak podano tam już na wstępie - taka, której nieuprawnione ujawnienie mogłoby spowodować szkody dla Rzeczypospolitej Polskiej lub być niekorzystne z punktu widzenia jej interesów. Z tym, że Rzeczpospolita Polska wg prawa to Rzeczpospolita ta z Konstytucji, z art. 2 Konstytucji RP, czyli państwo po chrześcijańsku przyzwoite - "demokratyczne państwo prawne, urzeczywistniające zasady sprawiedliwości społecznej". Pamiętajmy, że wyroki sądowe są jawne (vide prawo międzynarodowe, a także jego odblask w art. 45 ust. 2 zd. 2 Konstytucji RP i w art. 6 ust. 1 pkt 4 lit. a tiret 3 ustawy o dostępie do informacji publicznej). Jeśli by przyjąć, że informacja o jakimś przestępstwie jest informacją niejawną, bo jej ujawnienie jest szkodliwe lub niekorzystne, to zaraz wychodzi na to, że wyrok karny w takiej sprawie jest niekorzystny czy wręcz szkodliwy. To zaś jest absurd w państwie prawa urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej. Po prostu wychodziłoby na to, że państwo dąży do czego innego niż w rzeczywistości wg prawa dąży (głośny finał afery w TVP). Dodatkowo wskazuję na końcówkę art. 13 Konstytucji o tym, że zakazane jest istnienie organizacji, których działalność przewiduje utajnienie struktur lub członkostwa. Tym bardziej więc (a minori ad maius) ogólne utajnienie ich istnienia. Żadna organizacja nie ma prawa do tajności nie tylko swego istnienia, ale też członkostwa i struktur, a sankcją za złamanie tego zakazu byłaby wg zamysłu tego przepisu utrata bytu prawnego. Wykładnia prokonstytucyjna prowadzi więc do nielegalności takich rzekomo tylko istniejących klauzul na temat istnienia mafii. To w każdym razie w tajnym dokumencie nie może być informacją niejawną; co najwyżej jakieś różne detale, np. o działalności służb specjalnych (ale chyba nie uważacie, że ten temat rozszalałej korupcji to jest jakaś wewnętrzna sprawa tej czy innej służby specjalnej czy wręcz polityków… no nie, broń Boże, to jest nasza wspólna sprawa, ma być przecież demokratyzm państwa). Mój blog opisuje jedynie przestępczość i korupcję, co nieco też przytacza dane naukowe czy encyklopedyczne, i z tego powodu siłą rzeczy jest najzupełniej legalny. Korzystam tu więc z wolności środków społecznego przekazu w postaci Internetu czy raczej powinienem mieć tę wolność. Po to wymyślono prasę, by ścigała skandale.
Kolejny przykład w prawie: art. 5 Konstytucji ("Rzeczpospolita Polska … zapewnia … wolności i prawa człowieka") wyklucza państwowe pomocnictwo w naruszaniu praw człowieka. (Zapewnić = zagwarantować.) Jako, że to jest zasada ustrojowa, to nie może od niej być wyjątków w ustawach. A jest przecież temat naruszania moich praw człowieka. Toteż ww. zasada musi być zawsze uważana za wiążącą.
Last but not least, gdyby chcieli wyciągać argument klauzuli tajności jako wiarygodnej (że coś autentycznie jest informacją niejawną), prokuratura (która jest ponad Policją w postępowaniach karnych i składa się z państwowych prawników, z wykształceniem, po aplikacji, po służbie asesorskiej) - jako wręcz państwowe sanktuarium praworządności - musiałaby założyć teczkę do ścigania sprawy odnośnej przestępczości. Powodzenia na tej drodze, na pewno tego nie chcą zrobić, ich zadaniem obecnie jest obrona polityków, bo dzięki nim mają premie, a nawet muszą ich słuchać jako swych zwierzchników (minister-kolega PO). Stąd też Polska jest ostatnim krajem, po którym można się spodziewać, że wyciągnie przeciwko mnie i Państwa skromnym osobom argument naruszania tajemnicy państwowej. Tu to raczej wiecznie sytuacja "brak dostatecznie uzasadnionego podejrzenia popełnienia przestępstwa", tj. "nie wierzę w to". Jakby co to niech ich tam kierownik koordynuje, czyli tzw. prokurator rejonowy, on czuwa nad poprawnością pracy jego jednostki.
*** edit 2024-12-13: Odniosę się tu jeszcze do kwestii, która może napawa wątpliwościami zupełnych laików w tej dziedzinie (tj. w dziedzinie prawa karnego), nie mających szczegółowego rozeznania, a mianowicie: "czy to aby nie jest tak, że to, co jest informacją niejawną, to domena decyzji funkcjonariusza nadającego klauzulę? Że skoro ustawa w paragrafie karnym mówi o informacji niejawnej o jakiejś tam klauzuli, to chodzi tu po prostu o ujawnienie dokumentu klauzulowego - co już w domyśle oznacza, że to dokument dot. informacji niejawnej, to jakoś tak »wynika« i przepis prowadzi do tego, że się tak domniemywa - i tyle, i już leży poza jakąkolwiek weryfikacją, czy on rzeczywiście nadawał się do utajnienia?". Otóż odpowiedź brzmi: zdecydowanie NIE (co więcej - gdyby było inaczej, to przepis byłby niekonstytucyjny w sposób zgoła oczywisty; "premier i jego aparat władzy ponad wszystkim", "premier Bóg" - cóż za kompromitacja systemu demokratycznego!). Prawo karne kładzie nacisk przede wszystkim na samodzielne rozeznanie przez każdego odnośnie różnych spraw, np. tutaj odnośnie tego, czy dany temat w ogóle kwalifikuje się jako informacja niejawna. To samo dotyczy wszystkich innych paragrafów karnych. Jak jest jakieś pojęcie w przepisie karnym, a można je rozumieć na różne sposoby i możliwość zastosowania go w odniesieniu do jakiejś sytuacji ktoś stawia pod znakiem zapytania, to decyzja odnośnie właściwego sposobu jego rozumienia i tego, czy mamy z czymś takim do czynienia, czy też nie, należy do sądu (zasada samodzielności jurysdykcyjnej sądu - art. 8 § 1 k.p.k.), sąd to ocenia poprzez dokonanie tzw. subsumpcji (podciągnięcia ustalonego stanu faktycznego pod określony stan prawny, po prostu pod przepisy, tj. interpretacji tego stanu faktycznego w aspekcie przepisów koniec końców samodzielnie interpretowanych, pojmowanych i stosowanych), zaś od strony praktycznej po prostu przyjąć trzeba, że właściwe rozeznanie w każdym temacie istotnym z punktu widzenia prawa karnego, decydującym o tym, czy jest przestępstwo (jak np. wiek ofiary pedofilii), co do zasady powinien mieć każdy, każdy na własną rękę (błędna świadomość tylko wyjątkowo może być usprawiedliwiona - art. 28 § 1, 29-30 k.k. jako wyjątki od ogólnej zasady ignorantia iuris nocet; jeśli sprawa jest dosyć niejasna i przepisy są skomplikowane, wieloaspektowe, to oczywiście jak najbardziej można się wymigać od odpowiedzialności ustawowym kontratypem "usprawiedliwiony błąd co do prawa" - art. 30 k.k.). W każdym więc razie po pierwsze i przede wszystkim dany temat musi w ogóle być informacją niejawną, obiektywnie rzecz biorąc (koniec końców o sprawie rozstrzyga sąd, ale jak rozumiem dla Państwa też może mieć znaczenie, czy postępujecie legalnie, czy też nie - ja tutaj bronię, że jak najbardziej legalnie i że te wszystkie głośne powtarzane na lewo i prawo wszystkim "tajemnice" to lipa), co koniec końców bada sąd - decyzje różnych organów typu służby specjalne nie mają tu żadnego znaczenia, lecz wręcz przeciwnie w sposób oczywisty i konieczny stosownie do art. 8 k.p.k. podlegają niezbędnej weryfikacji sądowej (a nawet prokuratorskiej - prokurator też prawnik) na etapie ewentualnego postępowania karnego. Przede wszystkim więc w kwestii tego, czy aby nie popełnia się przestępstwa ujawnienia tajemnicy państwowej, pomocą jest każdemu zdrowy rozsądek (wymagający oceny sprawy z konstytucyjnego punktu widzenia, bo to Konstytucja definiuje ogólne kierunki dążeń państwa, w tym zwłaszcza zupełnie wiodący prym w tym temacie art. 2 Konstytucji RP), a dopiero potem wchodzi jeszcze kwestia tego, czy te zadatki na tajemnicę w ogóle dopełniono klauzulą, co zresztą w przypadku różnych przestępstw (gdzie wszyscy wolą brak dowodów) jest dalece nieoczywiste i wręcz wątpliwe.
Dodatkowo, co godne odnotowania w tym temacie, do zupełnej rutyny i standardów metodyki pracy organów procesowych (sąd, prokuratura, Policja) należy w dziedzinie prawa karnego "dzielenie włosa na czworo", tj. rozpatrywanie danego paragrafu karnego (w odniesieniu do konkretnej sytuacji) przez pryzmat poszczególnych "znamion" czynu zabronionego (inaczej: "cechy" przestępstwa) - chodzi tu o poszczególne sformułowania padające w przepisie karnym, z których każde z osobna i wszystkie razem muszą być spełnione w danej zaistniałej sytuacji (a więc też, zupełnie z osobna biorąc, w przypadku tego konkretnego paragrafu z art. 265 k.k. musi być "informacja niejawna", co podlega badaniu), a także (z wyjątkiem przepisów penalizujących czyny nieumyślne) musi być zamiar (tj. uprzednia świadomość i określony stosunek woli, czyli co najmniej zgoda) w odniesieniu do każdego z tych znamion. Ponieważ jest osobne znamię czynu zabronionego "informacja niejawna" w tym przepisie, to już wpierw samo to jest przedmiotem sprawdzenia. Klauzula to tam jest osobny temat.
Nie, no na pewno jest jakaś tajemnica państwowa na temat tego, że ci strona nie działa…
Nie ma na pewno. (I proszę bez klaustrofobii!) Nie kwalifikuje się to w ogóle do takich rzeczy. Osłanianie przestępstwa, sprzyjanie mu i tyle, wbrew art. 2 Konstytucji RP, który podaje w ogóle same zupełne atrybuty państwa (polecam filozofię klasycznego tomizmu - atrybut / przypadłość), takie, od których wyjątków nigdy być nie może. Poza tym informacje niejawne można w ogóle przetwarzać, w tym wytwarzać dokumenty klauzulowe, jedynie na podstawie tego, że ustawa przewiduje takie uprawnienie. Dotyczy to przede wszystkim służb specjalnych, w mniejszym stopniu stosowne wzmianki zawierają też ustawy regulujące wojsko i Policję (tu to już w ogóle tylko ochrona tego, co jest niejawne, natomiast nic nie wskazuje na to, że ona sama może być źródłem jakichś takich rzeczy, kreować to - "tworzyć światy" w tym temacie). To nie jest tak, że wystarczy podpis byle notariusza czy tym bardziej podpis podrobiony i już jest informacja niejawna. Rzeczywisty sygnatariusz musi być uprawniony, to znaczy uprawniony podmiotowo i przedmiotowo. Ustawa może bowiem nadawać wprawdzie funkcjonariuszom jakiejś służby prawo do przetwarzania, ale to ściśle im i nie tak zupełnie w każdym temacie i do woli. W służbach specjalnych - czyli głównym i najczęstszym źródle powstawania informacji niejawnych - ustawy przewidują przetwarzanie informacji niejawnych jedynie w jakimś zakresie. Musi tu więc chodzić o np. ochronę praworządności czy zwłaszcza porządku konstytucyjnego (o zgrozo, bo w ramach lansowanych idiotyzmów próbuje się iść w dokładnie przeciwnym kierunku). Bada się więc uprawnienie podmiotowe i przedmiotowe, w tym także z uwzględnieniem przepisów Konstytucji, w tym tych najbardziej fundamentalnych, co dopiero rozstrzyga, czy dana klauzula to rzecz legalna, czy też jej nadanie był to akt zgoła nielegalny i przestępstwo pomocnictwa.
Krótko mówiąc, co najwyżej jest jedynie żałosna "tajemnica narodowa" (cały naród jest w sprawie, ani jednego normalnego człowieka na tysiące czy setki tysięcy czytających -- takie mogę nieraz odnieść wrażenie odczytując pewne wiadomości, gdzie ktoś rzuca mi najgorszego sortu zaledwie aluzje, czy oglądając, jak zachowują się na forach i innych, Discordach itp., gdzie koniecznie muszę być traktowany jak powietrze z wyjątkiem pojedynczych nawet potwierdzających, że rzekomo strona się otwiera, nawet wstawiających jakieś screenshoty). Jedynie zmowa milczenia w celu obrony grupy przestępczej, cały naród po stronie grupy przestępczej i robienia mnie w konia. W sprawie stawiania jakiejś rzekomej klauzuli mogłoby być co najwyżej pomocnictwo do oszustwa komputerowego (przestępstwo z art. 18 § 3 w zw. z art. 287 § 1 k.k. w zw. z art. 3 ust. 3 Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2015/2120; w Niemczech bodajże też jest analogiczny paragraf, wywodzący się ogólnie z Konwencji o cyberprzestępczości), żadnej zaś podstawy. Czyli nieuprawnieni są do tego.
Tak nawiasem mówiąc, wcale nie gwarantuję, że art. 265 § 1 k.k. o ujawnieniu jakiejś tajnej informacji w zakresie, w jakim dotyczy osób nie będących funkcjonariuszami publicznymi, jest w ogóle zgodny z Konstytucją. Nie o to chodzi, że w ogóle nie ma takich sytuacji, gdy lepiej milczeć i prawnie uzasadniona jest taka postawa, i ma ona prawo po swojej stronie (tj. dajmy na to art. 82 Konstytucji - bywają takie tematy, to taki nie jest), tylko o to, że taki paragraf tworzy nieproporcjonalne do potrzeb zagrożenie dla fundamentów ustrojowych państwa, więc biorąc pod uwagę wymóg efektywnego wdrażania zasad sprawiedliwości społecznej i prawa może powinno go nie być. Aż nawet cały przepis w odniesieniu do zwykłych ludzi mógłby przez takie sprawy upaść (i to nie są żarty ani kompletne oderwanie od rzeczywistości; niewykluczone, że tak to się skończy, zwłaszcza, jeśli będzie rządził PiS, choć w mojej opinii praktycznie na pewno nie ma tych klauzul, w które wierzy motłoch, a w każdym razie nie na tej ściśle informacji - mam też prawo tak wierzyć; w szczególności, po co przekraczać uprawnienia, skoro identyczny efekt społeczny - bo też czy słyszeliście, żeby ktoś za to poszedł lub dostał wyrok, lub został wyrzucony? czy usłyszycie? - daje samo tylko rozpuszczanie plotki o tym, bez żadnych więcej działań ze strony państwa). Przecież może poprzestańmy na tym, że funkcjonariusze niech trzymają dane sprawy tajne w ukryciu i nie dopuszczają do ich wycieku, a od zwykłych ludzi się odczepmy. Potencjalne tajemnice mogłyby być albo w sprawach drobnych, które nie są interesujące dla ogółu (np. jakieś szczegóły personalne dot. jakiegoś szpiega) - to tutaj wystarczy płacenie mediom, jakieś umowy na ten temat - albo w sprawach dużej wagi, dotyczących np. wolności i praw człowieka i obywatela w naszym kraju (to tutaj są nielegalne), albo w sprawach średniej wagi, np. całe jakieś tematy dotyczące takiego czy innego systemu technicznego czy kompleksu jakichś obiektów w kraju itd., celem np. zapewniania bezpieczeństwa VIP-ów, realizowania polityki obronnej czy rozpracowywania czegoś tam w ramach dobrze znanych działań i możliwości państwa, gdzie trudno byłoby zerwać z czymś, gdyby to wyszło, i przechodzić na jakiś system inny o podobnej funkcjonalności, czyli taki duży i alternatywny, ale z drugiej strony nie jest to mimo wszystko "nasza wspólna sprawa", taka, o której powinniśmy wiedzieć (to tutaj również porównanie możliwości w postaci korumpowania mediów nawet legalnego - np. umowy z SKW czy MON-em - oraz ewentualnych szkód [no trudno, coś tam zmieniamy w takim razie, w ostateczności dużo wydamy na nowe systemy] i przede wszystkim prawdopodobieństwa szeroko zakrojonego wycieku z państwa takiego, że dociera to aż do wrogów, bo informacje walają się publicznie, prowadzi do wniosku, że może niekoniecznie aż paragraf karny przeciwko zwykłym ludziom jest konieczny, skoro z drugiej strony wystarczyłoby, gdyby państwo trzymało gębę na kłódkę), albo idzie o drobiazgi, np. personalia dajmy na to jakichś pojedynczych tajnych współpracowników, to już w ogóle nie wiem, po co strzelać z armaty do mrówki (też wystarczyłaby umowa z mediami i stosowne zabezpieczenie przed wyciekiem po stronie państwa). Przecież może wystarczy art. 266 k.k. o tajemnicach pracodawcy itp.?… To tak tylko podsuwam pod rozwagę. Aż sama koncepcja powszechnego zakazu powtarzania czy "ujawniania" informacji tajnej staje się podejrzana i wątpliwa prawnie, w świetle fundamentów konstytucyjnych (demokratyzm państwa z art. 2 oraz wolność pozyskiwania i rozpowszechniania informacji z art. 54 ust. 1 wraz z zakazem takich jej ograniczeń, które naruszałyby istotę tego prawa, zapisanym w art. 31 ust. 3 zd. 2; co tu jest istotą tej wolności i prawa? czyż nie prawo do mówienia, w zgodzie też z potrzebami demokratycznego państwa prawnego urzeczywistniającego zasady sprawiedliwości społecznej, o tym, co każdy widzi i co jest powszechnie dostępne każdemu do sprawdzenia, bez żadnych zabezpieczeń takiej informacji?…). Naprawdę śmieszne to są teorie (jeśli takie są w obiegu), te, że ilekroć zmieniam domenę swojej strony www, to w jakiejś służbie specjalnej powstaje dokument z klauzulą na ten temat. Niech sobie jadą do Tajlandii z takimi pomysłami, my mamy dobrą Konstytucję i bądźmy z niej dumni, i nie tylko z niej, ale i z tego, że nikt na nią sensownie i z realną perspektywą realnego wdrożenia zmian ręki nie podnosi.
Rozumiem, że wielu mogli na**ać do głowy co nieco o jakichś stosunkach międzynarodowych i że to jest duża i ważna sprawa, i że bla bla bla (koniec końców musi wychodzić, że właściwa postawa to ta antychrześcijańska) - dalsza część, czyli 90% tego na**ania, to już własna twórczość tak potraktowanej osoby - ale ja naprawdę polecam chrześcijaństwo, do którego nawet po dziś dzień przyznaje się podobno (może rząd to sfałszował, ale nawet jeśli, to też to o czymś świadczy!) ponad 60% Rosjan i też w innych znanych krajach większość, a nie jakieś bawienie się we wdrażanie polityki spod znaku ponurej ateistycznej wizji świata i jakichś tam anachronicznych obaw dziadka i babci o grożącym nam włączeniu w inne kraje i germanizowaniu czy rusyfikowaniu, i czekającym nas udawaniu przez "świat" (którą spółkę??), że naród polski nie istnieje, i co to tam jeszcze. Po prostu dno. Na co dowodem jest, jak reagują na konflikt ukraiński - chciałoby się tak to skomentować. - A myślałoby się patrząc w sondaże, że to raczej o tym pokoleniu dziadków i tylko tak w związku z tą wojną (czy "wojną") na Ukrainie. Normalni ludzie w pełni sił intelektualnych, dobrze zorientowani i na czasie nie mają takich obaw. No, ale też coś mi się obiło o uszy i oczy, że "Polaczków" bardzo trenują zwłaszcza tymi "stosunkami międzynarodowymi" - i ciągłym stosunkowaniem się we wszystkim, i dalej w koło Macieju ad nauseam stosunkowaniem jednego z drugim (bo po prostu polityk jak przestępstwa popełnia, to koniecznie się z tym obnosi na forum międzynarodowym, codziennie prawie wręcz na pewno o tym rozmawia z politykami zagranicznymi, a tak poza tym to przecież jak strona www jest w Polsce oglądana czy nawet popularna, to za granicą dany polityk-herszt nie miałby już innej opcji, jak tylko zamknąć się w więzieniu rękami innych osób, tragedia tak na nich to, jakże na pewno skutecznie, wymuszać: my to przecież zmuszamy…) - więc zawrę tu tę wzmiankę, niech i tutaj będzie to odnotowane. Ważniejsze od chrześcijaństwa i ogólnoludzkich wartości jakieś tam bawienie się w działacza politycznego narodowościowego! Jak Wam nie wstyd!
Ponieważ oczywiście dla Czytelnika jestem zerem, tylko zwykłym biednym Jasiem Kowalskim i jakoby skąd miałbym znać się na rzeczy, to Wam tutaj przedstawię lepszy autorytet - niewątpliwie dobrze zorientowany w faktach, w obiektywnej rzeczywistości: https://x.com/piotrniz1 (może wymagać zrejestrowania/zalogowania się w serwisie X, dawn. Twitter) (notabene autorka cytowanego tekstu to nie jest osoba tak całkiem przypadkowa i szara, bo oprócz uznania ze strony Kościoła jest też naznaczona przez, nazwijmy to, życie i historię - urodziła się bowiem równo co do dnia 5 lat po śmierci słynnego filozofa antychrześcijańskiego Fryderyka Nietzschego).
Sugeruję więc tym bardziej "ufać" temu oszustowi, co to pewnie od lat chce robić w konia wszystkich: mnie, państwo i własnych pracowników.
Cała ta sprawa rzekomych "tajemnic państwowych" to plejada nadużyć państwowych i odstawianie szopki pt. "strachy na lachy" (nie przypadek zapewne, że akurat w naszym języku jest taki związek frazeologiczny... memy zapowiadające tę całą sprawę mnie i złej polityki wokół mnie zwłaszcza, ale też ogólnie, organizowanej są stare i ich ślady zakorzeniono w kulturze właśnie m. in. na takiej zasadzie, jak lansowanie pojęć czy związków frazeologicznych), gdyż przywołuje się wartości wprawdzie mające jakieś tam znaczenie w polityce, np. stosunki międzynarodowe, ale jednak nie najwyższe z konstytucyjnego punktu widzenia, nie te najbardziej godne obrony. Czyli jeśli by ktoś wczytywał się w ustawy, to przed oczyma miałby pozór tego, że to właśnie ściśle o takich rzeczach są informacje niejawne, bo widzi różne ważne sprawy i w sumie może dopatrzyłby się jakichś odniesień, jeśli chciałby polityków koniecznie uznawać za jakichś odpowiedzialnych mężów stanu - tyle, że po prostu z punktu widzenia jeszcze wyższych, bardziej fundamentalnych i nieodłącznych interesów państwa dane tematy się po prostu nie nadają na coś takiego.
To fajnie, że nie naruszam prawa, fajnie to wiedzieć i rozumieć, dlaczego, ale, wiesz, jakoś i tak nie dowierzam, że nigdzie nic mi nie zrobią za pomaganie tobie.
To ściągnij i zainstaluj sobie program typu VPN, np. TunnelBear (bo akurat Tor jest blokowany przez operatora hostującego niniejsze forum - choć takie decyzje to rzadkość, to tu i ówdzie się zdarzają). Twoje IP (adres internetowy) będzie ukryte i nie do namierzenia.
Po zainstalowaniu trzeba mieć ten program uruchomiony i połączyć się z VPN (będzie to widać wizualnie na ekranie, że udało się połączenie), polecam wtedy np. włączenie w przeglądarce Chrome trybu incognito (Ctrl-Shift-N), przez co zapomniane w nim są wszystkie Twoje zalogowania na Google, sieciach społecznościowych itd., zostaje "czyste konto". Warto założyć nową osobną skrzynkę mailową, np. na protonmail.com (jako e-mail zapasowy można bezpiecznie podać skrzynkę dotychczas używaną, tylko oczywiście jej ostrożniej byłoby nie sprawdzać przy włączonym VPN-ie, choć to w sumie bez znaczenia - wiele ludzi danego serwera VPN używa naraz, nawet i z Polski, nie sądzę, że ktoś tu jakieś dokładne inspekcje u dostawców poczty elektronicznej polskich czy w Gmailu będzie robił).
Jeszcze zwolnią wszystkich normalnych (nieprzestępców) itp.! Obawy są, że to byłby "koniec naszej cywilizacji" w dziedzinie świata pracy!
Nie zwolnią. To co, myślisz, że jak byle agent tu wejdzie i zacznie się udzielać, i koniec końców problem z serwerami zostanie rozwiązany, to już wszyscy pracodawcy biegną zwalniać normalnych, na czym może mu właśnie zależy? Ale nonsens…
- To nie jedyny argument. Załóżmy, że ktoś twierdzi, że już nie będzie normalnych niekryminalnych pracowników, jeśli moja strona pojawi się w Internecie (może jest taka sytuacja w zakładach pracy). Mimo to ktoś mi pomógł, np. jakiś milioner z zasadami albo po prostu odizolowany od rodziny itp. czy nawet rozważający wejście do sprawy telewizyjnej, ale jeszcze niezdecydowany i trochę niechętny. (Oczywiście też może to zrobić kto inny, np. emerytowany adwokat/inny emerytowany drobny przedsiębiorca, jakiś sędzia, prokurator itp., ale czy ja na takich trafię? Wątpię…) I co wtedy? Oni są teraz postawieni przed faktem dokonanym: załóżmy, że moja strona już na stałe będzie w Internecie. To co, myślisz, że teraz wywalą wszystkich, zrobią firmę tylko dla agentów - i co, tym samym zrzekną się swego najlepszego argumentu w postaci zakazów przypieczętowanych terrorem: już nic nie mają na swoją obronę? Przecież zamiast tego mogliby ten argument nieco inaczej stosować, mogliby się trochę zreformować, wysubtelnić. Na przykład: "no dobrze, to nam się nie udało, on jest w Internecie, strasznie mi wstyd; ale cóż, dobra, na razie Wam jeszcze daruję, ale jak w jakichś sondażach poparcia wyjdzie, że on ma powyżej 5% w jakiejkolwiek sprawie, to Was wszystkich zatłukę". Jest wielce prawdopodobne, że to tak będzie szło, czyt.: będą starali się do ostateczności wykorzystać swoje możliwości wywierania nacisku i ograniczania ludziom ich praw obywatelskich.
- Kolejny argument za tym, że praktycznie na pewno nie przekształcą Twego zakładu pracy w zakład pracy tylko dla agentów, jest taki, że taka polityka bardzo wydatnie wzmacnia partię przeciwną. Nie wszyscy dadzą się złamać, a ci, co nie, pozostaliby wkurzeni, że nie mają takiej pracy, jaką lubiliby najbardziej (np. na jakiejś uczelni). Przede wszystkim i tak nie wszędzie by to zrobili, jako że jest wiele przedsiębiorstw, w których można pracować, a pokoju dla agentów nie ma wcale albo wprawdzie on jest w biurowcu czy gdzie tam się oni mieszczą, ale firma w tym nawet nie uczestniczy - a zatem odstręczałoby to od danego pracodawcy na rzecz jakichś ewentualnie konkurencyjnych, ale przede wszystkim to by wzmocniło partię przeciwną. Prawdopodobne byłyby w takim razie (gdyby zrobił się wszędzie taki standard, że musisz być też agentem nielegalnym) jakieś rozruchy społeczne, masowe niezadowolenie, ludzie by się zwracali w moją stronę chcąc w dodatku przy tym jeszcze się zrzeszać i tworzyć wspólnie jakąś polityczną siłę przeciwko temu złu. Tak? Chyba sensownie tu piszę. Po prostu zamieszki, niezadowolenie społeczne, rosnąca w siłę partia konkurencyjna - bardziej niż mogłoby być, gdyby takiego kroku zaniechano.
Nie tędy droga, do jakichś niecnych rzeczy ludzi się pozyskuje przede wszystkim korupcją, a nie przez jakieś łamanie sumień. Każdy to rozumie. Inaczej - powodzenia. Pracodawca też nie jest bogiem w stosunkach pracy, jest jakiś tam rynek, a osoby chętne pracować nie są bezwartościową czy też w sumie to niepotrzebną masą. Tutaj jest plus minus równowaga, bo zarówno pracodawca może trochę działać z wakatami, z pewnym (choć nie za dużym) brakiem ludzi, jak i osoba chętna pracować może sobie pracę na jakiś czas odpuścić, bo zwykle ludzie mają oszczędności.
- Last but not least, pamiętajmy, że ten szef w pracy to jest bandyta i to niemały, nie z takich najdrobniejszych w tym gangu. Jeśli zabierze się za zintensyfikowane wciąganie ludzi w przestępczą organizację podsłuchową, czyli takie oparte na szczególnie mocnym nakłanianiu (nacisk, "wymuszanie") podżeganie do przestępstwa, takie szczególnie tym samym szkodliwe społecznie z punktu widzenia interesu praworządności i demokracji, to czeka go odpowiednio do tego znacznie cięższa kara, co chyba każdy (włącznie z nim) rozumie. To są ostatni, którym kary będą darowane; mogą zabiegać o wciągnięcie jak największej liczby ludzi do gangu, ale to jest trochę zagranie a la ojciec Maksymilian Kolbe, bo choćby nawet - co niewątpliwie niekorzystne - dopięto celu w postaci uwolnienia "tych na dole" od odpowiedzialności, to za to ich własna odpowiedzialność (tych kierowników gospodarczych) staje się tym większa. Jeśli by nawet nieodzowna z jakichś przyczyn stała się amnestia na dole, to tym bardziej możliwe stanie się rozliczenie szefów-aferałów.
Dałem Wam 4 dobre argumenty: jeden z elementarnej sprawiedliwości i rozsądnych stosunków społecznych i mocne trzy pozostałe, dotyczące już samej tylko zimnej kalkulacji. Rozważcie więc je sobie dobrze i sami sobie odpowiedzcie, czy jest się czego bać.
Może jeszcze coś o tym powiesz? Bardzo ciekawy temat!
Proszę bardzo. Same dobre wiadomości! Najwyższe wytyczne pochodzące z polityki i stojącej za nią tradycji surowo zakazują robienia na skalę masową zakładów pracy tylko dla agentów, nawet pod groźbą (daleko idących konsekwencji dla kraju i świata - nie chcieliby czegoś takiego, krótko mówiąc). Wyjątek bodajże stanowią restauracje, może ktoś tam jeszcze (cholera wie, czy nie stacje benzynowe i hotele, i jakieś tam szczególnie istotne z politycznego punktu widzenia stanowiska gdzie indziej). Tego już może nie tłumaczono tak szeroko wszystkim skorumpowanym, ale w każdym razie byłbym dobrej myśli i ogólnie to żaden przypadek, że przyjmują też normalnych.
A może nie przyjmują? To w takim razie proszę mi donieść, powtórzę tu prośbę z bloga, zrobi się listę takich czarnych owiec, co to chcą mieć "100% antychrześcijańskiej awangardy".
Tak, nie przesłyszeliście się i nie zmyślam - surowo zakazuje. I nie ma od tego odwrotu. Wyraźnie to widzę - niezależnie z 2 różnych wiarygodnych źródeł zagranicznych, powiązanych z rządami, tj. jednego z USA i drugiego z Watykanu (to są te ośrodki, którym Polska chce swą polityką się przysługiwać i które czuwają nad tą całą korupcją). To po prostu bujda, że decyzją premiera jeśli jego oczekiwania nie zostaną spełnione, to odtąd wszędzie nie będzie już normalnych pracowników, tylko przestępcy podsłuchowi. Nikt tego nie planuje spełniać. Na mój honor - tak sprawa wygląda.
No dobrze, po prostu mam opory w pomaganiu tobie, bo obiecałem(-am), że od tego się powstrzymam.
Tak, przyznaję się, bardzo popieram kłamanie, niewywiązywanie się z jakichś tam zwłaszcza wymuszonych umów itd., w pewnych szczególnie rzadkich przypadkach. Mianowicie w sytuacji a la "Gestapo przychodzi i pyta, czy znacie tutaj w okolicy jakichś ukrywających się Żydów" (aczkolwiek obecny papież dawny ks. Bergoglio podobno w czasach junty wojskowej w Argentynie zdekonspirował tak kogoś i większość tych osób została zamordowana). I w innych podobnych sytuacjach, gdy z powodu absurdalnej sytuacji politycznej czy nawet innej jakieś arcyzło grozi, którego należy nie popierać, a które niechybnie się ziści, jeśli się słowa nie złamie/nie nakłamie.
To się nazywa "stan wyższej konieczności" i jest uznawane zarówno przez prawo, jak i przez prawo moralne - nikt nie mówi, że prawo państwowe (k.k.) jest tutaj niemoralne.
"Dyskryminacja ma być", "skreśl sobie tego człowieka, niech go diabli" - bardzo to jest "moralne"...
A słyszałeś może coś takiego: "Nie ma Boga, nawet papież już nie wierzy, ta afera naprawdę jest w Watykanie"? Kolejne, trzecie źródło niechęci. Znów jakieś uderzanie w temat "końca naszej cywilizacji", wieszczą zagładę, nazwijmy to, "cywilizacji białego człowieka".
Sugeruję przyjąć, że ta sprawa jest w USA, bo obiektywnie rzecz biorąc taka jest prawda. Nikt - w tym ani papież, ani tym bardziej ja - nie będzie uderzał w wiarę, bo nie ma w tym żadnego interesu (to co, to może już żadnej religii ma nie być? i niech np. dzieci zabijają - np. trucizną - rodziców, żeby zdobyć spadek?). W szczególności jeśli chodzi o media, to one jak dotąd miały postawę, że różne przestępstwa należy wiązać z Kościołem i dlatego były one kryte i że to jest postawa jakoś tam dająca się wytłumaczyć i pozwalająca im zachować twarz. (Widywałem nawet w tak laickim medium, jak Gazecie Wyborczej, aluzje na temat tego jak to nazywają osłaniania Kościoła. Dla niepoznaki różne TVN-y robią np. reportaże przeciwko księżom, ale to jest pryszcz, drobiazg, nic prawie.) Nie mieliby już zupełnie nic na swoją obronę, jeśli by nagle zaczęli walić mocno w Kościół i jednocześnie w wiarę - wyzbyliby się swego właściwie to jedynego sensownego argumentu - więc nie wierzcie w bajki, że do tego dojdzie. Też poklasku od publiczności by prawie wcale nie było, raczej wręcz przeciwnie - przede wszystkim zniesmaczenie. Jakaś tam krytyka się może i należy, ale ta sprawa naprawdę jest przede wszystkim i w 90% w USA, które od wielu dziesięcioleci są samodzielne w tym temacie.
Ale przecież CHwała Naszym Dzielnym Agentom [czyt. "jestem na tym Facebooku"] (i Platformie Obywatelskiej - ang. Civic) - Honda Civic - jeszcze oni ich zamkną w więzieniu! Cóż za tragedia by była! Ja tak nie chcę! Teraz jest dobrze, Polska ma dobre stosunki międzynarodowe itd., lepiej nic nie naprawiaj, mimo że jest źle z serwerami.
No cóż, na religię typu Wielki Wschód Polski ja raczej nie mam lekarstwa, pozostawiam to bez komentarza, mogę ewentualnie takim jakieś pobożne książki zarekomendować. No comments. Może jacyś lepsi się znajdą, tacy, co to nie mają postawy "przestępca postawiony ponad Piotrem Niżyńskim". W każdym razie polecam chociaż minimalnie zbliżyć się do chrześcijaństwa, naprawdę (patrz końcówka tego postu). I wiary w ludzi.